Żeglarstwo

Jest w żeglarstwie coś co zmienia ludzi. Ciągła walka z żywiołem, nieustanny ruch i zmiany. Z kolei życie na małej przestrzeni obnaża osobowości niczym w Big Brotherze. Oczywiście przygoda ta zmienia ludzi latami, hartuje powoli, jednak trwale.

Mój pierwszy raz

Nie pamiętam kiedy zacząłem swoją przygodę z żeglarstwem, pamiętam kiedy udało mi się pierwszy raz samemu wypożyczyć żaglówkę na Solinie. Chodź nie miałem stosownych dokumentów z pomocą przyszła książeczka  WOPRu, i tak zostałem pierwszy raz kapitanem 6-metrowej Sportiny. Pływaliśmy prawie 4 dni. Czarter obejmował co prawda 3, ale w tym wieku nie robiło się jeszcze marginesu czasu na wypadek braku wiatru – a przypadkiem się skończył, a silniki mieli w tym czasie tylko wybrani.  Jest Solina bardzo  małym i urokliwym miejscem do żeglowania, z pięknymi skałami ciągnącymi się wysoko, pionowo w górę. Polecam wszystkim a zwłaszcza tym, którzy mają ochotę na romantyczny tydzień we dwoje i tylko dla siebie.

Potem było klasycznie: Mazurskie obozy, Pływania na DeZeTach czy też Regaty BOLSA – okiem turysty (szczegóły w galeriach)

do czasu gdy doszło do Operacji „Mercedes” 

 Zabrał nas kiedyś kolega do Sławy na łódki z okazji urodzin swoich. Mieliśmy wypożyczyć sobie Oriona na 2 dni. Ze smakiem patrzyliśmy na pomost łódek prywatnych porównując Oriony do Tango i tym podobnych. Nie pisząc jak, ale godzinę później udało nam się wypożyczyć prywatną łódź kabinową Jenau (ok 6,5m). Byliśmy zachwyceni, nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy, że będzie to długi weekend, którego długo nie zapomnimy.

Łódka była troszkę prze-żaglowana, miała przesunięty środek ożaglowania ale wtedy nas to nie interesowało, podobno była nie-wywracalna, taka wańka wstańka. Zachwyceni darem losu wypłynęliśmy czym prędzej. Drugiego dnia pływania wypatrzyliśmy regaty Omeg i postanowiliśmy nieformalnie się z nimi zmierzyć – jako , że nasz bolid był znacznie szybszy – tak¿e pokazać jak się wyprzedza.  Żeby być fair postanowiliśmy przepisowo minąć linię startu i szybko dogonić oddalający się już peleton. Szliśmy ostrym bajdewindem,  wiatr przekroczył 4 beauforty, nie marnowaliśmy czasu ani wiatru na refowanie żagli. Płynęliśmy pełną parą.

To był moment….sternik nie był w stanie utrzymać rumpla, zawietrzna łódka zaczęła odpadać, szot grota utknął w knadze i łódka zamieniła się w coś na kształt niemieckiej łodzi podwodnej. Zrobiliśmy grzybka w około 5 sekund, w porównaniu z omegą, omega przewraca się całą wieczność. Było to około 100 metrów przed linią startu.
    Akcja ratunkowa trwała dwa dni, ponieważ istniała groźba zatonięcia łódki, przy próbie jej obrócenia na otwartej wodzie sytuacja nieco się komplikowała. Pierwszego dnia udało nam się ją zaparkować przy pomoście – tyle, że bokiem. Przypadkowi przechodnie śmiali się, że łódkę się parkuje masztem do góry nie w bok. My śmialiśmy się, że tak się łatwiej wchodzi. A wpłynięcie do łódki przypominało wizytę w Titanicu. W środku do połowy woda, pod nogami czuć czyjś plecak, obok pływa jakiś but. Próbowaliśmy odratować z łódki kiełbasę, którą kupiliśmy rano na grilla-bo to była nasza jedyna szansa na posiłek. Udało się, z tym, że nie polecam trzymania kiełbasy w wodzie – robi się potem strasznie mdła potem na grillu.
    W niedziele udało nam się doprowadzić łódź do pionu, przypominała wtedy nadal łódź podwodną, gdyż w wyniku wszystkich naszych kombinacji zalaliśmy cała kabinę wodą i ponad lustro wody wystawał tylko maszt. Została najcięższa praca, 2 wiaderka i 16 tysięcy litrów wody w kabinie, którą trzeba wybierać szybko, bo choć udało nam się prowizorycznie uszczelnić skrzynkę mieczową, to przypominało to raczej sito. Dokonaliśmy tego w dwie godziny, przy okazji zaczął padać deszcz z lekkim gradem (był to koniec kwietnia) od tej pory doceniam pianki.  Przy pomocy strażaków odzyskaliśmy zatopioną płetwę sterową. Uratowało nas zdjęcie, które ktoś zrobił przypadkiem w chwilę po naszej wywrotce. Na jego podstawie udało nam sie ustalić jego dokładną pozycję bowiem, woda Sławy to nie Adriatyk o pięknej widoczności dna.

Skutki

 
Od tamtego czasu przeprowadzaliśmy jeszcze parę akcji ratunkowych, tym razem jednak już ratując inne załogi i niefortunnie wywrócone omegi, których postawienie wydaje się teraz tak bajecznie proste. Stawiasz, wylewasz wodę płyniesz dalej.

Przygody na morzu

 

Toretycznie łódki morskie (balastowe) są niewywracalne i chciałbym się tej wersji trzymać.

Największy sztorm jaki dotychczas przeszedłem to 8 w skali beauforta i było sympatycznie – woda zaczyna tak falować, że zaczyna wyglądać  jak piaskowa pustynia.   Szelki dodają otuchy… zostaje tylko kwestia doboru muzyki i odpowiedniej czapki, gdy¿ nie wszystkie daszki projektowane były na deszcz lecący poziomo. Ja po dłuższej walce założyłem maskę z rurką, ale i to nie zdawało rezultatów   ze względu na brak wycieraczek ;

 

Miłe jest typowo turystyczne pływanie na jachtach wyposażonych w dobrodziejstwa elektroniki. Autopilot, GPS, Kontrola wiatru, głębokości, sternikowi pozostaje jedynie położyć się i delektować słońcem.  Podobnie jak i reszcie załogi. A ci na Bałtyku niech niech sie martwią, że pada i wieje 😉

Plany i marzenia

 

Z planów bardziej oczywistych jest Rejs na żaglowcu Pogoria (co udało się zrealizować w 2010 roku – więcej w galerii)

Z planów mętnych i odległych przygoda na jednostkach typu katamarany lub trimarany