Pasje

Sporty ekstremalne

    Chyba każdy z nas inaczej definiuje pojęcie sportów ekstremalnych. Wg. Wikipedii są to sporty, które wiążą się z większym ryzykiem niż pozostałe. Jest w tym dużo prawdy choć nie wiem czy zgodzą się tym bokserzy i amerykańscy futboliści.
Nigdy nie odnosiłem sukcesów w piłce, siatkówce czy tenisie. Zawsze wynik był  bez znaczenia, przegrana czy wygrana przecież potem i tak wszyscy rozejdą się do domów i otworzą piwo. Inaczej gdy przeciwnikiem jest natura. Walka z żywiołem jest tym co przyśpiesza puls i pobudza do walki o przetrwanie. Adrenalina powoduje, ze nagle „budzimy się” do wykonania jednego najważniejszego zadania – przeżycia. Nagle wszystko inne przestaje być ważne, jesteśmy krystalicznie skupieni na tej misji, i pokonujemy samych siebie – przez chwilę czujemy co tak naprawdę jest wa¿ne a co nie jest w naszym życiu.

    Kiedyś w Dream Jumpingu ludzie pytali czy to niebezpieczne ? Odpowiadaliśmy TAK – nawet bardzo, jednak niebezpieczeństwo wypadku jest mniejsze od tego, ¿e jutro przejedzie was samochód. ¯życie jest niebezpieczne, bardzo niebezpieczne, a my nie jesteśmy przygotowani na to aby sobie radzić w sytuacjach, które przychodzą nagle i niespodziewania. Łudzimy się tym, że jeśli będziemy unikać pewnych niebezpiecznych sytuacji to nam się nie przytrafią. Ależ tak jest oczywiście – nikt nam nie każe wychodzić z domów, nie musimy jechać w lecie na wakacje, a w zimie przecież możemy posiedzieć przy telewizorze.

    Dla mnie sporty ekstremalne zaczynają się wszędzie tam gdzie przeciwnikiem

Jest wiele teorii, mądrości i pseudo mądrości na temat sensu stawiania się w takich sytuacjach i każdy zna swoją najprawdziwszą prawdę – ka¿dy dla siebie – i niech tak zostanie.  jest natura i jej żywioły. Nie muszą to być oczywiście zdarzenia dramatyczne, rzecz w tym kiedy stajemy w sytuacjach kiedy musimy sobie poradzić bo nie mamy innego wyjścia. Nie ma przerw, nie ma zawodników rezerwowych, jest tylko jeden cel i jedna droga. Potrafią być te chwile chwilami szczególnymi, chwilami niosącymi swoją mądrość w odczuciach i emocjach, mądrość której nie można wyczytać, której nie można zrozumieć, która jednak zmienia nasze podejście do życia.

    „Nie znają piękna życia Ci, którzy nie umarli” – nie wiem gdzie to kiedyś usłyszałem, przypomniało mi się teraz nagle w trakcie pisania tego monologu i chciałbym aby ten cytat tu pozostał…. z pewnego powodu.

    Jest jeszcze jedna ważna rzecz o której muszę w tym miejscu wspomnieć.  Rzecz nie w tym jakie sporty i nie-sporty ekstremalne ktoś uprawia – ważne jest dlaczego to robi, co jest jego motywem. Jeśli chcecie kogoś poznać lub zrozumieć szukajcie motywów jego działań, jeśli wam się to uda zrozumiecie całą resztę. Lecz pamiętajcie – ludzi nie poznaje się rozumem i słowami.

Żeglarstwo

Jest w żeglarstwie coś co zmienia ludzi. Ciągła walka z żywiołem, nieustanny ruch i zmiany. Z kolei życie na małej przestrzeni obnaża osobowości niczym w Big Brotherze. Oczywiście przygoda ta zmienia ludzi latami, hartuje powoli, jednak trwale.

Mój pierwszy raz

Nie pamiętam kiedy zacząłem swoją przygodę z żeglarstwem, pamiętam kiedy udało mi się pierwszy raz samemu wypożyczyć żaglówkę na Solinie. Chodź nie miałem stosownych dokumentów z pomocą przyszła książeczka  WOPRu, i tak zostałem pierwszy raz kapitanem 6-metrowej Sportiny. Pływaliśmy prawie 4 dni. Czarter obejmował co prawda 3, ale w tym wieku nie robiło się jeszcze marginesu czasu na wypadek braku wiatru – a przypadkiem się skończył, a silniki mieli w tym czasie tylko wybrani.  Jest Solina bardzo  małym i urokliwym miejscem do żeglowania, z pięknymi skałami ciągnącymi się wysoko, pionowo w górę. Polecam wszystkim a zwłaszcza tym, którzy mają ochotę na romantyczny tydzień we dwoje i tylko dla siebie.

Potem było klasycznie: Mazurskie obozy, Pływania na DeZeTach czy też Regaty BOLSA – okiem turysty (szczegóły w galeriach)

do czasu gdy doszło do Operacji „Mercedes” 

 Zabrał nas kiedyś kolega do Sławy na łódki z okazji urodzin swoich. Mieliśmy wypożyczyć sobie Oriona na 2 dni. Ze smakiem patrzyliśmy na pomost łódek prywatnych porównując Oriony do Tango i tym podobnych. Nie pisząc jak, ale godzinę później udało nam się wypożyczyć prywatną łódź kabinową Jenau (ok 6,5m). Byliśmy zachwyceni, nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy, że będzie to długi weekend, którego długo nie zapomnimy.

Łódka była troszkę prze-żaglowana, miała przesunięty środek ożaglowania ale wtedy nas to nie interesowało, podobno była nie-wywracalna, taka wańka wstańka. Zachwyceni darem losu wypłynęliśmy czym prędzej. Drugiego dnia pływania wypatrzyliśmy regaty Omeg i postanowiliśmy nieformalnie się z nimi zmierzyć – jako , że nasz bolid był znacznie szybszy – tak¿e pokazać jak się wyprzedza.  Żeby być fair postanowiliśmy przepisowo minąć linię startu i szybko dogonić oddalający się już peleton. Szliśmy ostrym bajdewindem,  wiatr przekroczył 4 beauforty, nie marnowaliśmy czasu ani wiatru na refowanie żagli. Płynęliśmy pełną parą.

To był moment….sternik nie był w stanie utrzymać rumpla, zawietrzna łódka zaczęła odpadać, szot grota utknął w knadze i łódka zamieniła się w coś na kształt niemieckiej łodzi podwodnej. Zrobiliśmy grzybka w około 5 sekund, w porównaniu z omegą, omega przewraca się całą wieczność. Było to około 100 metrów przed linią startu.
    Akcja ratunkowa trwała dwa dni, ponieważ istniała groźba zatonięcia łódki, przy próbie jej obrócenia na otwartej wodzie sytuacja nieco się komplikowała. Pierwszego dnia udało nam się ją zaparkować przy pomoście – tyle, że bokiem. Przypadkowi przechodnie śmiali się, że łódkę się parkuje masztem do góry nie w bok. My śmialiśmy się, że tak się łatwiej wchodzi. A wpłynięcie do łódki przypominało wizytę w Titanicu. W środku do połowy woda, pod nogami czuć czyjś plecak, obok pływa jakiś but. Próbowaliśmy odratować z łódki kiełbasę, którą kupiliśmy rano na grilla-bo to była nasza jedyna szansa na posiłek. Udało się, z tym, że nie polecam trzymania kiełbasy w wodzie – robi się potem strasznie mdła potem na grillu.
    W niedziele udało nam się doprowadzić łódź do pionu, przypominała wtedy nadal łódź podwodną, gdyż w wyniku wszystkich naszych kombinacji zalaliśmy cała kabinę wodą i ponad lustro wody wystawał tylko maszt. Została najcięższa praca, 2 wiaderka i 16 tysięcy litrów wody w kabinie, którą trzeba wybierać szybko, bo choć udało nam się prowizorycznie uszczelnić skrzynkę mieczową, to przypominało to raczej sito. Dokonaliśmy tego w dwie godziny, przy okazji zaczął padać deszcz z lekkim gradem (był to koniec kwietnia) od tej pory doceniam pianki.  Przy pomocy strażaków odzyskaliśmy zatopioną płetwę sterową. Uratowało nas zdjęcie, które ktoś zrobił przypadkiem w chwilę po naszej wywrotce. Na jego podstawie udało nam sie ustalić jego dokładną pozycję bowiem, woda Sławy to nie Adriatyk o pięknej widoczności dna.

Skutki

 
Od tamtego czasu przeprowadzaliśmy jeszcze parę akcji ratunkowych, tym razem jednak już ratując inne załogi i niefortunnie wywrócone omegi, których postawienie wydaje się teraz tak bajecznie proste. Stawiasz, wylewasz wodę płyniesz dalej.

Przygody na morzu

 

Toretycznie łódki morskie (balastowe) są niewywracalne i chciałbym się tej wersji trzymać.

Największy sztorm jaki dotychczas przeszedłem to 8 w skali beauforta i było sympatycznie – woda zaczyna tak falować, że zaczyna wyglądać  jak piaskowa pustynia.   Szelki dodają otuchy… zostaje tylko kwestia doboru muzyki i odpowiedniej czapki, gdy¿ nie wszystkie daszki projektowane były na deszcz lecący poziomo. Ja po dłuższej walce założyłem maskę z rurką, ale i to nie zdawało rezultatów   ze względu na brak wycieraczek ;

 

Miłe jest typowo turystyczne pływanie na jachtach wyposażonych w dobrodziejstwa elektroniki. Autopilot, GPS, Kontrola wiatru, głębokości, sternikowi pozostaje jedynie położyć się i delektować słońcem.  Podobnie jak i reszcie załogi. A ci na Bałtyku niech niech sie martwią, że pada i wieje 😉

Plany i marzenia

 

Z planów bardziej oczywistych jest Rejs na żaglowcu Pogoria (co udało się zrealizować w 2010 roku – więcej w galerii)

Z planów mętnych i odległych przygoda na jednostkach typu katamarany lub trimarany

Dream Jumping

Kiedyś, w drodze na studia, zobaczyłem na peronie w Głogowie małe, zniszczone przez deszcz ogłoszenie grupy SkyTeam zapraszające na skoki DreamJumping. Dwa tygodnie później stałem na dachu 13 piętrowego wieżowca i…

…i podziwiając piękną panoramę Polkowic skąpanych w błękicie wiosennego słońca, zastanawiałem się czy może moja dziewczyna nie miała racji mówiąc, że jestem kompletnym kretynem. Do dziś pamiętam spokojne miasto i burzę w mojej głowie, gdy stojąc na krawędzi dachu przekonywałem się, że kiedy dziesięć minut wcześniej wydawało mi się, że przez te dwadzieścia lat zdążyłem poznać samego siebie – miałem rację – wydawało mi się.

 

Chwilę później leciałem żałując tych wszystkich rzeczy, których w życiu nie zdążyłem zrobić.

 Tak zaczęła się moja przygoda z Dream Jumpingiem, i smakiem adrenaliny.

Trzy miesiące później skakała Marta, która wcześniej wspomniała o moim kretyniźmie. Nie wiem czy Jej wtedy cale życie przeleciało przed oczami, ale nigdy wcześniej nie widziałem osoby tak nagle pokorniejącej wobec życia. Do teraz gdy patrzę na to zdjęcie czuje te emocje, które były wtedy w Jej oczach. Marta do końca tego dnia była najszczęśliwszą osobą na świecie, co widać było w tych wilgotniejących oczach gdy emocje przypominały o „drugim” życiu. Jej skok jest tak¿e pokazany na jednym z filmów pokazujących DreamJumping (poniżej).


Ciekawym zajęciem jest obserwacja ludzi, którzy skaczą pierwszy raz. Obok zdjęcie, które jest moją interpretacją obrazu „Krzyk”.

Pamiętam taką sytuację  gdy parę lat później namiętnie słuchaliśmy  piosenki „Zbyszek” zespołu Coma (zbyszek, zbyszek postać radosna…. zbyszek, zbyszek, skoczył z wie¿owca) gdzieś na rejsowej imprezie. Cieszyło mnie, że ludzie robią rzeczy, które pozwalają im czuć, że żyją i w ogóle, a znajomi patrzyli na mnie jak na wariata. Potem dopiero wytłumaczyli mi, że Zbyszek skoczył tylko raz – w trochę innym celu.

Więcej zdjęć dostępnych jest w Galerii. Nakręciliśmy także parę filmików pokazujących Dream Jumping, które dostępne są poniżej (lepiej oddają obraz skoków niż zdjęcia):

Dream Jumping – Sentymentalnie ( 3,9 MB)

Dream Jumping – bardziej rockowo ( 3,8 MB)

Intro – Wstawka do prezentacji (10,4 MB)

Jak się skacze w Afganistanie – czyli na wesoło (3,9 MB)

Skutki pewnej niewinnej rozmowy

Wybiegałem się, przemyślałem naszą rozmowę od początku i od nowa, patrzyłem na nią z nastu stron, jako naukowiec, psycholog, badałem ją szkiełkiem i okiem, bawiłem się w Boga i Kusiciela, oglądałem w niemal wszystkich barwach i odcieniach, wcielałem się w połowę swoich znajomych i obawiam się, że MASZ RACJĘ, a na pewno musisz przyjąć moją kapitulację…

…..moja prawa część się poddaje. Przyjmuję nonsens fragmentu swojego dotychczasowego podejścia – zapędziłem się z nim w kozi róg i musiał złożyć broń – oddał ją tej lewej części – to przywilej tego znaku zodiaku. Aby kapitulacji było zadość  – ogłaszam to publicznie.     Jednak nadal będę lubił tę maskę beztroskości i zuchwałego uśmiechu – nadal będę musiał jej czasem używać  i wiele mnie nauczyła – jednak przyjmuję „wiedźmińskie” porzekadło o pierwszym wrażeniu. jest prawdziwe.

Czytaj dalej»

O widzeniu świata

Nie potrafimy widzieć świata, patrzymy na niego a właściwie patrzymy na obraz świata, który wybudowaliśmy sobie w głowie. Jest gorzej nasz obraz, który sobie budujemy jest obrazem mocno okrojonym, zabarwionym tak jak inni nauczyli nas na niego patrzeć. Patrzymy na niego tak jak nas wyuczono – nie widzimy jego prawdziwych kolorów, jest dla nas niejako szary.

To powoduje, że na świecie są 4 miliardy obrazów świata – i wszystkie są inne, niby podobne jednak każdy widzi wszystko po swojemu. Każdy uważa, że jego podejście jest jedyne i najsłuszniejsze ;). Każdego pociąga więc coś innego, w czym innym widzi piękno inne ma priorytety i inne marzenia. Dlaczego więc o tym zapominamy ?  Ostatnio pewien uczony ekonomista dostał nagrodę nobla za odkrycie asymetrii wiedzy. Jego tezę można ująć w paru słowach: obie strony jakiegoś zdarzenia lub transakcji widzą ją zupełnie inaczej. Najprostszy chyba przykład zauważamy w odmiennych światach kobiet i mężczyzn, gdy dziewczyny często nudzą się z chłopcami zaś ci nie potrafią zrozumieć ich pragnień. Bardzo ciekawie ukazuje to film „Testosteron”, a już najśmieszniejsze jest to, że zupełnie inaczej wspominają go potem panowie – dla, których jest głupi i banalny – i nie mogą zrozumie czemu tak podoba się paniom ;)…..

Czytaj dalej»

Odnalezione zapiski z 2001 roku

Odgrzebałem mały notesik, zakopany gdzieś w stosie dawnych projektów i zeszytów, które czas na makulaturę już oddać.  Postanowiłem zapisać jednak tu to co w nim odnalazłem z przemyśleń dawnych. Notes opatrzony datą kwietnia 2001 roku. Miał to chyba być zeszyt z sentencjami i mądrościami przeróżnymi, lesz tylko parę stron zapisanych zostało. Przytaczam teksty takie jakimi je zastałem i powstrzymuje się od komentarza.

Czytaj dalej»

Historia do 2007 roku

Poniżej tekst wprowadzający, który powstał w 2007 kiedy robiłem swoją pierwszą stronę www.

Portfolio

 


    Pewne zbiegi okoliczności (z mniejszym lub większym trudem wypracowane;)doprowadziły mnie do miejsc gdzie życie nabiera mocy docierania tam gdzie kiedyś były nasze marzenia – czego również wszystkim lubiącym optymizm i wyzwania   – życzę.
Czytaj dalej»